Autor:
Wojciech Fusek, Jerzy Porębski
Wydawca:
Agora
Rok wydania:
2023
Format/nośnik:
papier
Treść recenzji/wpisu:
„Kurczab, szpada, szpej i tajemnice.” to moim zdaniem jedna z bardziej ciekawych biografii, które czytałam. Być może dlatego, że mimo tego, iż Janusz Kurczab uczył wiele osób sztuki wspinaczki, to został jednym z niedocenianych himalaistów polskiej złotej ery. Był nie tylko wybitym himalaistą, ale także szpadzistą odnoszącym sukcesy na zawodach międzynarodowych i olimpiadach. Jednak miłość do gór wyszła zwycięsko z tego pojedynku.
"Co sprawiło, że Janusz Kurczab nie jest wymieniany jednym tchem ze wspinaczami złotej ery polskiego himalaizmu, jak Jerzy Kukuczka, Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielicki, Andrzej Heinrich, Leszek Cichy, Wojciech Kurtyka, Maciej Berbeka czy ciut młodszy Artur Hajzer? Wszyscy oni byli jego kolegami, z wieloma się wspinał, kilku uczył wspinaczki."
Autorzy tej książki podjęli się dość trudnej sztuki wyjaśnienia tego, dlaczego tak się stało, że Jano chociaż odznaczony medalami, to jednak często był pomijany, jakby zapominano o nim przy wielu okazjach do świętowania czy też nagradzania. On jednak nie zabiegał o splendor, nie miał zbytnich wymagań, potrafił także dzielić się swoją wiedzą o ukochanych górach z innymi.
Jego życie nie było łatwe, jako mały chłopiec został półsierotą. Ojciec zginął w czasie wojny. Wychowywała go matka, która była pielęgniarką. Marzyła o tym, żeby Janusz skończył studia, wierzyła, że dzięki temu będzie mu w życiu łatwiej. Jano uczył się dobrze, najlepiej radził sobie z matematyka i fizyką, nawet udzielał korepetycji. Lecz ze studiami nie było mu po drodze. Na przeszkodzie stały... góry.
"W przypadku Janusza studia okazały się wyzwaniem z góry (i przez góry) skazanym na niepowodzenie. To tak jakby w klapkach, bez liny i haków atakować Filar Kazalnicy. Kilkadziesiąt godzin absencji na każdym z pięciu rozpoczynanych kierunkach było nie do nadrobienia."
Po wielu latach udało się jednak Kurczabowi ukończyć studia, chociaż na napisanie i obronę magisterki zabrakło już czasu...
Gdy porzucił szermierkę miał zdecydowanie więcej czasu na góry. Przez całe życie starał się odkrywać nowe drogi, nowe wyzwania. Bił rekordy, organizował wypady, wielokrotnie był kierownikiem wypraw wysokogórskich. Jednak można powiedzieć, że pamięć o nim zaginęła, ci, z którymi się wspinał i ci, których uczył, pewnie go pamiętają i są mu wdzięczni, został potraktowany jakby po macoszemu, jakby nie osiągnął nic.
Gdy dopadły go choroby i nie mógł już się wspinać, został redaktorem naczelnym pisma "Taternik", pisał także książki, oczywiście o górach.
Autorzy piszą, że "Życiorys staje się jednak biografią dopiero wtedy, gdy opis wykracza poza daty i fakty", a zebrali tych faktów i zdjęć bardzo dużo. Przyznam, że nie miałam pojęcia (zresztą pewnie nie tylko ja), jakie znane osoby przewijają się w tej książce. Wspomnę tylko aktora, którego pamiętam z teatrów emitowanych w telewizji - Jacka Woszczerowicza oraz Halinę Kossobudzką. Ich nazwiska są pewnie znane większości czytelników. Lecz co (lub kto) łączyło ich z Januszem Kurczabem, to już sami musicie przeczytać.
Dodam, że nie jest to łatwa lektura, chociaż czyta się ją dość szybko, myślę, że zbyt duża dawka faktów i przeplatanie ostatnich lat życia Jana z wcześniejszymi ma wpływ na to, że można się zagubić w natłoku informacji.
Bardzo lubię góry, nawet kilka razy byłam na wyprawach na nasze rodzime szczyty i szczyciki..., co prawda nie na aż tak wysokie i strome, na jakie wspinał się bohater tej książki, ale mogę tylko pozazdrościć jemu wielu przygód i ciekawego życia, pogoni za miłością do gór, do sportu...
Myślę, że długo zostanie mi w pamięci obraz wybitnego sportowca, lecz zapomnianego, którego zbyt mało się wspomina.
Ja z pewnością będę wracać do tej książki, choćby po to, żeby oglądać zdjęcia, szkice i notatki...
Polecam tę książkę, to naprawdę niezwykłe życie zwykłego człowieka.
Książkę przeczytałam w ramach akcji recenzenckie portalu "Lubimy czytać.pl" a Wydawnictwu Agora dziękuję za możliwość czytania tej książki.
"Co sprawiło, że Janusz Kurczab nie jest wymieniany jednym tchem ze wspinaczami złotej ery polskiego himalaizmu, jak Jerzy Kukuczka, Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielicki, Andrzej Heinrich, Leszek Cichy, Wojciech Kurtyka, Maciej Berbeka czy ciut młodszy Artur Hajzer? Wszyscy oni byli jego kolegami, z wieloma się wspinał, kilku uczył wspinaczki."
Autorzy tej książki podjęli się dość trudnej sztuki wyjaśnienia tego, dlaczego tak się stało, że Jano chociaż odznaczony medalami, to jednak często był pomijany, jakby zapominano o nim przy wielu okazjach do świętowania czy też nagradzania. On jednak nie zabiegał o splendor, nie miał zbytnich wymagań, potrafił także dzielić się swoją wiedzą o ukochanych górach z innymi.
Jego życie nie było łatwe, jako mały chłopiec został półsierotą. Ojciec zginął w czasie wojny. Wychowywała go matka, która była pielęgniarką. Marzyła o tym, żeby Janusz skończył studia, wierzyła, że dzięki temu będzie mu w życiu łatwiej. Jano uczył się dobrze, najlepiej radził sobie z matematyka i fizyką, nawet udzielał korepetycji. Lecz ze studiami nie było mu po drodze. Na przeszkodzie stały... góry.
"W przypadku Janusza studia okazały się wyzwaniem z góry (i przez góry) skazanym na niepowodzenie. To tak jakby w klapkach, bez liny i haków atakować Filar Kazalnicy. Kilkadziesiąt godzin absencji na każdym z pięciu rozpoczynanych kierunkach było nie do nadrobienia."
Po wielu latach udało się jednak Kurczabowi ukończyć studia, chociaż na napisanie i obronę magisterki zabrakło już czasu...
Gdy porzucił szermierkę miał zdecydowanie więcej czasu na góry. Przez całe życie starał się odkrywać nowe drogi, nowe wyzwania. Bił rekordy, organizował wypady, wielokrotnie był kierownikiem wypraw wysokogórskich. Jednak można powiedzieć, że pamięć o nim zaginęła, ci, z którymi się wspinał i ci, których uczył, pewnie go pamiętają i są mu wdzięczni, został potraktowany jakby po macoszemu, jakby nie osiągnął nic.
Gdy dopadły go choroby i nie mógł już się wspinać, został redaktorem naczelnym pisma "Taternik", pisał także książki, oczywiście o górach.
Autorzy piszą, że "Życiorys staje się jednak biografią dopiero wtedy, gdy opis wykracza poza daty i fakty", a zebrali tych faktów i zdjęć bardzo dużo. Przyznam, że nie miałam pojęcia (zresztą pewnie nie tylko ja), jakie znane osoby przewijają się w tej książce. Wspomnę tylko aktora, którego pamiętam z teatrów emitowanych w telewizji - Jacka Woszczerowicza oraz Halinę Kossobudzką. Ich nazwiska są pewnie znane większości czytelników. Lecz co (lub kto) łączyło ich z Januszem Kurczabem, to już sami musicie przeczytać.
Dodam, że nie jest to łatwa lektura, chociaż czyta się ją dość szybko, myślę, że zbyt duża dawka faktów i przeplatanie ostatnich lat życia Jana z wcześniejszymi ma wpływ na to, że można się zagubić w natłoku informacji.
Bardzo lubię góry, nawet kilka razy byłam na wyprawach na nasze rodzime szczyty i szczyciki..., co prawda nie na aż tak wysokie i strome, na jakie wspinał się bohater tej książki, ale mogę tylko pozazdrościć jemu wielu przygód i ciekawego życia, pogoni za miłością do gór, do sportu...
Myślę, że długo zostanie mi w pamięci obraz wybitnego sportowca, lecz zapomnianego, którego zbyt mało się wspomina.
Ja z pewnością będę wracać do tej książki, choćby po to, żeby oglądać zdjęcia, szkice i notatki...
Polecam tę książkę, to naprawdę niezwykłe życie zwykłego człowieka.
Książkę przeczytałam w ramach akcji recenzenckie portalu "Lubimy czytać.pl" a Wydawnictwu Agora dziękuję za możliwość czytania tej książki.
Kontakt
Mazury, cały kraj / Internet
Kontakt
Podziel się: