Autor:
Monika Wilgocka
Wydawca:
Filia
Rok wydania:
2025
Format/nośnik:
papier
Treść recenzji/wpisu:
„Jakby jutra miało nie być” to intrygująca powieść obyczajowa Moniki Wilgockiej, w której autorka podejmuje się dość niezwykłego tematu.
To oczywiście tylko zmyślona historia, lecz chwilami sama zastanawiałam się nad tym, jak ja zachowałabym się w sytuacji głównej bohaterki...
Czas nie stoi w miejscu, ludzie też się zmieniają, lecz Alicja zapadła w śpiączkę i po dziesięciu latach zmagań lekarzy, zaczyna dochodzić do siebie. Gdy dowiaduje się, że po wypadku była nieprzytomna przez tyle lat, nie może w to uwierzyć. Zastanawia się też, dlaczego nie ma przy niej bliskich...
Gdy wreszcie pojawia się mąż, Ala go poznaje, chociaż zauważa też, że bardzo się zmienił, ale dzieci raczej nie pozna, z pewnością wyrosły... Najbardziej brakuje jej właśnie kontaktu z dziećmi, gdy dziesięć lat temu straciła przytomność, to były maluchy, a teraz już nastolatki, niemal dorosłe. Dowiaduje się też, że wszystko się zmieniło, jej mąż mieszka z inną kobietą a rodzice już zmarli, nie doczekali jej wybudzenia. Jak w takim razie ma teraz żyć? Gdzie? Razem z kochanką męża? Nie, to nie wchodzi w grę. Czy musi i czy chce walczyć o męża? Czy jeszcze warto to robić?
" Gdyby mogła, cofnęłaby się w czasie. Nie ruszyłaby się wtedy z domu, na kolację zrobiłaby naleśniki albo zamówiła pizzę. Spędziłaby czas z rodziną i nie przespałaby kolejnych dziesięciu lat. Nie zrujnowałaby życia swojego i najbliższych jej osób. Gdyby tylko mogła cofnąć czas..."
Nie zmieniła się jednak jej największa przyjaciółka. Wiesia co prawda również się zestarzała, lecz poza tym jest ta samą mądrą i wierną osobą, dzięki której Alicja wkracza w nowe życie. Do końca nie wie jeszcze jak to sobie poukłada, ale wie, że jest już sama. Zawiodła się na mężu, więc dobrze że ma jeszcze przyjaciółkę, na która może zawsze liczyć.
Autorka prostym i przyjaznym językiem, w którym znajdziemy jednak wiele emocji, przeplata fabułę z wspomnieniami Alicji sprzed wypadku i obecnymi wydarzeniami. Poznamy wiele dramatycznych zdarzeń, lecz również wiele tych dających nadzieję na przyszłość. Tylko jak teraz po tylu latach zaczynać wszystko od początku...
Chociaż to nie jest prawdziwa historia, to jednak pojawiające się w niej dylematy przeplatają się jak w rzeczywistym życiu. Wiele wydarzeń może być nam bliska i wiele innych może spotkać każdego z nas. Bardzo łatwo wcieliłam się jakby w rolę Alicji, chociaż ja miałam tylko kilkudniowy okres nieświadomości. Dlatego może tak bardzo polubiłam bohaterkę...
"W głowie kłębił się milion myśli. Na razie czuła, że powinna być sama. Uporać się ze swoimi demonami. Złapać oddech. Była w końcu Alicją. Tą Alicją. Człowiekiem, który dostał od życia drugą szansę. To był jej czas. Czas, żeby zacząć żyć od nowa tak, jakby jutra miało nie być."
Powieść zaczyna się dość spokojnie, powoli rozwija się jej fabuła, lecz gdy później wybucha cała gama uczuć, tak szybko książka wciąga w siebie, że trudno było mi się od niej oderwać. Czyta się tę książkę lekko i szybko. Ja lubię powieści obyczajowe, chociaż nie zawsze wiem, czego się po nich spodziewać. Tym razem nie rozczarowałam się.
Co prawda można by się przyczepić do tego, że zbyt szybko stanęła na nogi i z tak sprawnym umysłem, ale przecież nie o to to chodzi w tej historii.
Smutne i nieoczekiwane zakończenie łączy całą tę historię, zostało jednak we mnie sporo emocji i refleksji nad życiem. Czy warto tak za nim gonić? Czy może lepiej żyć tak, jakby jutra miało nie być?
Dziękuję Wydawnictwu Filia za egzemplarz książki.
To oczywiście tylko zmyślona historia, lecz chwilami sama zastanawiałam się nad tym, jak ja zachowałabym się w sytuacji głównej bohaterki...
Czas nie stoi w miejscu, ludzie też się zmieniają, lecz Alicja zapadła w śpiączkę i po dziesięciu latach zmagań lekarzy, zaczyna dochodzić do siebie. Gdy dowiaduje się, że po wypadku była nieprzytomna przez tyle lat, nie może w to uwierzyć. Zastanawia się też, dlaczego nie ma przy niej bliskich...
Gdy wreszcie pojawia się mąż, Ala go poznaje, chociaż zauważa też, że bardzo się zmienił, ale dzieci raczej nie pozna, z pewnością wyrosły... Najbardziej brakuje jej właśnie kontaktu z dziećmi, gdy dziesięć lat temu straciła przytomność, to były maluchy, a teraz już nastolatki, niemal dorosłe. Dowiaduje się też, że wszystko się zmieniło, jej mąż mieszka z inną kobietą a rodzice już zmarli, nie doczekali jej wybudzenia. Jak w takim razie ma teraz żyć? Gdzie? Razem z kochanką męża? Nie, to nie wchodzi w grę. Czy musi i czy chce walczyć o męża? Czy jeszcze warto to robić?
" Gdyby mogła, cofnęłaby się w czasie. Nie ruszyłaby się wtedy z domu, na kolację zrobiłaby naleśniki albo zamówiła pizzę. Spędziłaby czas z rodziną i nie przespałaby kolejnych dziesięciu lat. Nie zrujnowałaby życia swojego i najbliższych jej osób. Gdyby tylko mogła cofnąć czas..."
Nie zmieniła się jednak jej największa przyjaciółka. Wiesia co prawda również się zestarzała, lecz poza tym jest ta samą mądrą i wierną osobą, dzięki której Alicja wkracza w nowe życie. Do końca nie wie jeszcze jak to sobie poukłada, ale wie, że jest już sama. Zawiodła się na mężu, więc dobrze że ma jeszcze przyjaciółkę, na która może zawsze liczyć.
Autorka prostym i przyjaznym językiem, w którym znajdziemy jednak wiele emocji, przeplata fabułę z wspomnieniami Alicji sprzed wypadku i obecnymi wydarzeniami. Poznamy wiele dramatycznych zdarzeń, lecz również wiele tych dających nadzieję na przyszłość. Tylko jak teraz po tylu latach zaczynać wszystko od początku...
Chociaż to nie jest prawdziwa historia, to jednak pojawiające się w niej dylematy przeplatają się jak w rzeczywistym życiu. Wiele wydarzeń może być nam bliska i wiele innych może spotkać każdego z nas. Bardzo łatwo wcieliłam się jakby w rolę Alicji, chociaż ja miałam tylko kilkudniowy okres nieświadomości. Dlatego może tak bardzo polubiłam bohaterkę...
"W głowie kłębił się milion myśli. Na razie czuła, że powinna być sama. Uporać się ze swoimi demonami. Złapać oddech. Była w końcu Alicją. Tą Alicją. Człowiekiem, który dostał od życia drugą szansę. To był jej czas. Czas, żeby zacząć żyć od nowa tak, jakby jutra miało nie być."
Powieść zaczyna się dość spokojnie, powoli rozwija się jej fabuła, lecz gdy później wybucha cała gama uczuć, tak szybko książka wciąga w siebie, że trudno było mi się od niej oderwać. Czyta się tę książkę lekko i szybko. Ja lubię powieści obyczajowe, chociaż nie zawsze wiem, czego się po nich spodziewać. Tym razem nie rozczarowałam się.
Co prawda można by się przyczepić do tego, że zbyt szybko stanęła na nogi i z tak sprawnym umysłem, ale przecież nie o to to chodzi w tej historii.
Smutne i nieoczekiwane zakończenie łączy całą tę historię, zostało jednak we mnie sporo emocji i refleksji nad życiem. Czy warto tak za nim gonić? Czy może lepiej żyć tak, jakby jutra miało nie być?
Dziękuję Wydawnictwu Filia za egzemplarz książki.
Kontakt
Gdzieś na Mazurach, cały kraj / Internet
Kontakt
Podziel się:





















